autor reportażu: Karolina Bartczak
Zakup zestawu diagnostycznego USG do badań dopplerowskich i obrazowania w 4D
Prywatny Gabinet Ginekologiczny Barbara Blicharczyk
Codziennie nowe diagnozy. W miastach roi się od gabinetów, z których każdego dnia wychodzą szczęśliwe jak i zrozpaczone kobiety. Ciąże, infekcje, nowotwory, guzy i choroby o jakich nasi przodkowie nie słyszeli. Ginekolodzy stają na głowach, żeby pomóc pacjentkom i zyskać ich sympatię. Media „trąbią” o profilaktyce i problemach dzisiejszego społeczeństwa. Nowotwory są na porządku dziennym, a przez decyzje o późnym macierzyństwie wzrasta niebezpieczeństwo chorób płodu. Huk medialny nareszcie zadziałał na wyobraźnię kobiet. Zdecydowanie wzrosły szanse na ich długie życie jak i zdrowie ich dzieci. Ale jest pewien problem… Mamy XXI wiek, a mimo to z owych gabinetów wychodzą czasem źle poinformowane kobiety. Panie słyszą „wszystko w porządku”, po czym okazuje się, że są chore. Zdarzają się nawet sytuacje, kiedy kobieta słyszy od swojego lekarza, że jej dziecko urodzi się z zespołem Downa, po czym po miesiącach stresu i bicia się z myślami rodzi się zdrowe dziecko. Z czego to wynika? Nie, nie z braku kompetencji lekarzy lecz z przestarzałego sprzętu, który w dzisiejszych czasach na wiele się nie zdaje.
Ja po receptę.
Lekarzem nie jest wcale łatwo zostać. Lata nauki, praktyk… Gdy w końcu osiągają wymarzony cel nie chcą osiąść na laurach. Nie można wrzucić wszystkich do jednego worka pod nazwą „lekarze z powołania” , ale też nie należy zaszufladkować wszystkich jako „naciągaczy”. A tak się dzieje, bo gdy kobiety, zdecydują się na to „wielkie wyjście” , żeby mieć za sobą tę „nieszczęsną” cytologię lub też proszą o receptę. Gdy słyszą o dodatkowych badaniach myślą, że chodzi o pieniądze. Zdrowe kobiety traktują lekarzy, szczególnie ginekologów, jak zło konieczne, a te które są chore żałują, że nie badały się wystarczająco często. Tylko dlaczego zdrowe kobiety uważają, że ich to nie dotyczy?
Dla dzieci wszystko.
Poczekalnie przed gabinetami ginekologicznymi przeważnie są wypełnione tłumem kobiet w ciąży. Co ciekawe do gabinetów prywatnych najczęściej przychodzą kobiety spodziewające się pierwszego dziecka lub panie dobiegające 40. Skąd ta rozbieżność? Młode, przyszłe matki boją się pierwszego porodu, traktują swój brzuch niczym świętość, dbając o niego niemal z przesadą. Decydują się na najlepszych ginekologów, nawet jeśli ma to sporo kosztować. Kobiety oczekujące drugiego, czy kolejnego dziecka uważają, że są na tyle doświadczone, że ze wszystkim poradzą sobie same. Wybierają pierwszy lepszy gabinet i lekarza, który nie musi wykazywać zainteresowania. Niektóre panie są tak pewne siebie, że gdyby mogły całkowicie zrezygnowałyby z opieki lekarza i samodzielnie urodziły dziecko w domu. Niepokój wzrasta z wiekiem, kobieta zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństw późnej ciąży i zależy jej na jak najlepszej opiece. Niewątpliwie pewność siebie i wiara we własne możliwości jest w życiu bardzo istotna, ale czy opłaca się podczas ciąży?
Komercyjny czar?
Kołobrzeg choć jest dość niewielkim miastem ma wielu lekarzy. Stomatolodzy mają gabinety prawie na każdej ulicy, a i ginekologa nie jest trudno znaleźć. W dzisiejszych czasach Internet stanowi doskonałe źródło wiedzy na temat wszystkiego. Opinii o lekarzach też jest wiele i na ich podstawie można wybrać najlepszych specjalistów w danej dziedzinie. Jeżeli chodzi o ginekologię pani Barbara Blicharczyk-Zalewska znajduje się w czołówce kołobrzeskich specjalistów. Pani doktor pracuje w szpitalu i prowadzi prywatną praktykę. Przyjmuje pacjentki w godzinach popołudniowych i trudno zastać tam pustą poczekalnię. Kiedy pierwszy raz weszłam do poczekalni zdziwił mnie wystrój, który znacząco odbiegał od klasycznego pomieszczenia dla oczekujących. Wygodne, kolorowe kanapy, telewizor dla pacjentek, automat z wodą, toaleta, stolik z gazetkami… W pierwszej chwili pomyślałam, że to po prostu komercja. Inwestycja w wystrój, aby ściągnąć jak najwięcej klientek. Po doświadczeniach ze służbą zdrowia zdziwiła mnie miła obsługa przy rejestracji. Także pacjentki nie przypominały pań z przychodni. Może tak działał na nie wystrój? Panie były spokojne, uśmiechnięte. Jedne zainteresowane programem w telewizji, inne wesoło ze sobą rozmawiały… Czy to jakaś magia?
Miła niespodzianka.
Byłam przygotowana na klasyczną wizytę u lekarza. Może nie mam szczęścia, ale zawsze kazano mi się śpieszyć i albo mnie nie słuchano, albo tylko udawano, że się mnie słucha. Tym razem było inaczej. Rozluźniająca rozmowa, miły uśmiech pani doktor, tłumaczenie każdego ruchu sprawiało, że ja jako młoda dziewczyna nie miałam powodu czuć się skrępowana, mimo tak intymnych badań. Rozmowa o moich problemach, wyjaśnianie wszelkich wątpliwości i brak nerwowego spoglądania na zegarek? To wydawało się dość dziwne. Ale jest jeszcze coś, co mnie zaskoczyło… Lekarze trzymają się swoich cenników i przestrzegają ich zapisów bardziej niż dekalogu, więc skąd u pani Blicharczyk zniżka dla uczennicy? Naprawdę trudno było mi zrozumieć tak odmienne podejście do pacjenta od tego, z którym spotykałam się do tej pory. Po wyjściu z gabinetu zapytałam jedną z uśmiechniętych pań w ciąży, dlaczego akurat tu przyszła. Odpowiedziała krótko, że ze względu na bardzo dobrego specjalistę i najlepszy sprzęt w okolicy.
Po co wszystko?
Poznając panią doktor uwierzyłam, że nie chodzi tylko o pieniądze. To lekarz, któremu zależy przede wszystkim na dobru pacjenta. Rozmowa z panią na ten temat utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Przy zakupie sprzętu zależało mi na lepszej jakości badań. Wiadomo, że im lepsza jakość tym lepsza diagnoza- mówi pani doktor i trudno nie przyznać jej racji. Zdaję sobie jednak sprawę, że tego rodzaju sprzęt nie jest tani. Niewiele gabinetów jest tak dobrze wyposażonych. Jak się dowiedziałam, pani doktor starała się o dofinansowanie z Regionalnego Programu Operacyjnego WZ na Zakup zestawu diagnostycznego USG do badań dopplerowskich w 4D i na szczęście je otrzymała. Mimo uzyskanego dofinansowania zakup sprzętu kosztował mnie wiele wysiłku i wyrzeczeń. Zakup tego rodzaju sprzętu rzadko zwraca się lekarzowi, ale chciałam, aby jakość wykonywanych badań była lepsza. Pani Blicharczyk zakupiła sprzęt w 2009 roku. Upłynęło już trochę czasu i byłam ciekawa, co się od tamtej chwili zmieniło. Pani doktor przyznaje, że ma więcej pacjentek, ale nie potrafi jednoznacznie stwierdzić, czy to zasługa sprzętu, czy opinii na jej temat w Internecie. Wielką zaletą tego sprzętu jest to, że nie jest on monofunkcyjny. Można dzięki niemu wykryć guzy, nowotwory, ale także nieprawidłowości płodu, np. rozszczep podniebienia u dziecka. Pacjentki często czerpią wiedzę z Internetu, lubią porównywać otrzymane zdjęcie z wzorowymi wynikami w sieci. Jeśli zdjęcie im to umożliwia czują się spokojniejsze. Jeśli zdjęcie jest szare i mało czytelne, nawet moja praca jest utrudniona. – mówi p.Blicharczyk. Pacjenci ulegają złudnemu przekonaniu, że lekarze zarabiają niewyobrażalne sumy pieniędzy, a inwestycje w gabinet nie powinny sprawiać im najmniejszego problemu. Tak jednak nie jest, a źle wyposażony gabinet nie jest oznaką skąpstwa lecz braku środków. Specjaliści nie są też do końca pozostawieni sami sobie… Ci przedsiębiorczy szukają pomocy, i jeśli spełniają określone warunki, ją otrzymują. Przykładem jest właśnie moja rozmówczyni, która wystąpiła o dofinansowanie z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Zachodniopomorskiego. Program ten nie tylko wspomaga rozwój gospodarczy regionu, ale dba o potrzeby społeczeństwa, jak np. ochronę zdrowia. Dzięki niemu tworzą się nowe możliwości a powszechny rozwój sprzyja jakości życia mieszkańców. Przestajemy odbiegać od państw zachodnich. Nieustannie polepsza się nasz świat, a wszystko to dzięki wręcz magicznej mocy unijnego pieniądza…
Wszystko dla nas.
Kolejny raz wychodzę zadowolona z gabinetu. Dobry sprzęt, kompetentny i miły lekarz- tak powinno być wszędzie. Może kobiety badałyby się regularnie? W myślach wracają do mnie słowa pani doktor, że zakup tego rodzaju sprzętu rzadko się zwraca. Teraz rozumiem jak potrzebne jest dofinansowanie takich ludzi, którzy robią coś nie tylko dla siebie, ale i innych. Cieszę się, że znalazłam dobrego lekarza, ale wiem, że prawie na pewno, gdy wejdę do innej przychodni, usiądę w gabinecie kolejnego lekarza-cyborga.